02:10

DIY szarpaki, czyli przegląd technik w służbie psiej rozrywce

DIY szarpaki, czyli przegląd technik w służbie psiej rozrywce

Dziś zacznę od anegdoty. Od sytuacji, która po raz kolejny podniosła moją czułość wobec Pana Basseta na poziomy nie ogarnialne rozumowo.
Zrobiło się ciepło, wskakuję więc w nowe jeansy- takie z dziurami, wiszącymi z nich nitkami i innymi bardzo prowokującymi szczeniaka elementami. Pies oczywiście objawia zainteresowanie, paszcza niebezpiecznie kręci się koło wszystkich tych atrakcji. Kucam, patrzę w oczyska i mówię "Noteś, to nie jest do szarpania". Pies siedzi i myśli. Myśli parę sekund i nagle... gdyby to był komiks, nad uszami zapaliłaby się ogromna żarówka. Szpula do kąta z zabawkami i wraca z ulubionym szarpakiem! Temat spodni umarł, jakby go nigdy nie było. Szarpie się to, co do szarpania służy! I jak gościa nie kochać, kiedy tak uroczo pokazuje, że cała wkładana w jego edukację praca ma sens?

Gończe nawet w opisach ras mają opisane, że mogą nie być zainteresowane zabawkami. Działają na inne bodźce, tak po prostu. Notes jest jednak gończym, który kocha bezgranicznie swoją podwórkową przyjaciółkę Cleo. Cleo jest borderem. Nie da się bardziej kontrastowo zestawić dwóch ras, niż postawić bordera koło basseta. Niby teoria tak mówi, niby oba pieski są niemal idealnymi przedstawicielami swoich ras, a jednak tu "pyknęło". Na dodatek pyknęło bez szkody dla suni, a Notesowi wychodzi to na dobre. Nasza ospała buła nie jest na tyle niezależna, żeby nie kopiować zachowań koleżanki. Dodam, że kopiuje zachowania fajnego i sensownie prowadzonego psa. I bawi się świetnie przy okazji. 

Na sylwestra, najtrudniejszy psiarski dzień w roku, wypracowaliśmy z "rodzicami" Cleo wspólny plan działania. Po południu wybraliśmy się zbiorowo na długaśny spacer z dużą ilością zabaw, ćwiczeń i innych atrakcji. Plan był taki, że stwory mają się maksymalnie zmęczyć, żeby zanim się zaczną wystrzały, padły i spały możliwie mocno. Plan się, btw, powiódł, oba szczeniaki nie zwróciły uwagi na nocne hałasy. No, ale, co tam się nie działo na tym spacerze... tak poglądowo:









Fotki porobił "tatuś" Cleo, Łukasz Dubaniowski, to z wspólnym "obrabianiem" kija to moje ulubione.

Podczas tego spaceru Notes naoglądał się, jaka to fajna zabawa poszarpać się troszkę. Obejrzałam szarpak którego używaliśmy i tym razem to mi zapaliła się komiksowa żarówka nad głową. Przecież to się da zrobić samemu, dostosowanie pod konkretne potrzeby będzie nawet zabawne....lecę do domu kombinować!

Oto i rezultaty moich twórczych poszukiwań- jak na razie "crash testy" przeszły szarpaki wykonane w dwóch technikach. Obie nie wymagają żadnych narzędzi poza nożyczkami, więc nawet dla niewkręconych w craftowy światek nie stanowią wyzwania logistycznego.

1. Finger knitting

Wróciwszy do domu po pamiętnym spacerze przekopałam swoje resztki w poszukiwaniu materiałów. Wykopałam z przepastnych pudeł resztkę Bobbina (tzw. t-wool, długi pas bawełnianej dzianiny) i nie chcąc jeszcze go ciąć, wplotłam szybki szarpak na palcach. Jak dziecinnie prosta jest ta technika można zobaczyć na filmiku- można nawet upolować zakochanego w piesku kilkulatka i scedować na niego zadanie ;)


Moje szarpaki dorobiły się jeszcze frędzli na końcu dla podniesienia atrakcyjności.




Kierownik produkcji testował już w trakcie wykonywania ;)

Rezultat tak się prezentuje w użyciu:



Efekt jest chyba najlepszy przy moim typie psa. Notes waży w tej chwili prawie 25 kilogramów, jest więc nie tylko duży, ale i proporcjonalnie silny- szarpak z resztki bobbina po ponad dwóch miesiącach zabaw i kilku praniach  nie zmienił wyglądu. Dodatkowo jest bardzo sprężysty, co przy silnych szarpnięciach robi ramionom ogromną różnicę. Plus wyplatamy taką długość jak nam pasuje- przy niskim psie i wysokich właścicielach (jak u nas) to również przekłada się na wygodę użytkowania. Wydaje mi się, że takich jak nasze, ok 1,2m szarpaków z jednej szpuli bobbina powinno wyjść ok 6 sztuk, więc zabawa jest bardzo tania.

Minusy szarpaka wykonanego z t-wool są bardzo niewielkie. Ok, nie jest piękny- używamy tylko jednego pasma, więc jest jednokolorowy. Dość mocno się brudzi- przy zaślinionym bassecie odczuwa się to dość mocno, że mokra bawełna łapie natychmiast wszystko. Dość długo schnie po wypraniu, więc bardzo chwalę sobie, że użyta resztka była w kolorze na którym dość dużo "przejdzie" zanim będę miała problem z wzięciem go do ręki.

2. Makrama

Nienasycona bobbinowymi eksperymentami dość szybko pomaszerowałam do sklepu z tkaninami po kolorowe polary. Zachwycona wyborem kolorów poszalałam.



Mój osobisty stalker i tu nie pozostał obojętny- chyba mu się udziela moje podekscytowanie tematem.

Pokopałam chwilę w książkach Jadwigi Turskiej o makramie - nie znam lepszych opracowań niż te stare już pozycje. Z tego co wiem, są do zdobycia w większości bibliotek. Skutkiem kwerendy doszłam do wniosku, że różnorodne sznury wykorzystywane przy wyrobie bransoletek Shamballa to może być to.
Rezultaty wyszły pięknie:


Makramowe szarpaki mają wszystko, czego brakuje tym wykonanym techniką finger knitting. Są kolorowe, mają różne faktury, w zależności od tego, w jak szerokie pasy potnę polar, wychodzą różne grubości. Bez większego trudu wplata się w nie zabawki (niestety, szarpak z zabawkami zjedzono zanim się doczekał zdjęć).

Mają jednak szereg wad, które zdyskwalifikowały je u nas. Podkreślam, u nas.
Dla ciężkiego i silnego psa są prozaicznie za delikatne. Niezależnie od tego, jak mocno je ściskam przy splataniu, po paru sesjach zabaw wyglądają tak:


Nie "wracają" po mocnym naciąganiu, splot się przesuwa i wyłazi wypełnienie ze środka.  Polar jest delikatniejszy niż bawełna- po paru sytuacjach, kiedy Notes dorwał się samodzielnie do ciamkania szarpaków pożegnaliśmy się z kilkoma. Wydaje mi się, że ta pierwsza wada to po prostu niedopasowanie towaru do klienta- przy lżejszym psie mogłyby się nie niszczyć tak szybko.
Dodatkową wadą jest długość- bela tkaniny ma standardowo 1,5 m szerokości. Jeśli chcemy kupić kilka kolorów tak, żeby raczej nie zostało nic co "się przyda", kupujemy np. paski po 20 cm. Czyli mamy prostokąt 150 x 20 cm. Jak go nie pociąć i nie posplatać wychodzi do 80 cm z frędzlami. Dla nas, szczególnie do 2 metrowego Księcia, to za mało.
Ale zdecydowanie dużo więcej jest zabawy z wyplataniem makram  ;)

Copyright © 2016 Bassecie Notki , Blogger